czwartek, 26 marca 2009

Jewhenia Kononenko

Absolwentka wydziału mechaniczno-matematycznego na Kijowskim Państwowym Uniwersytecie im. T. Szewczenki i filologii francuskiej w Kijowskim Instytucie Języków Obcych. Debiutowała jako poetka. Pisze nowele, powieści, kryminały a także eseje i studia kulturologiczne. Była tłumaczona na angielski, niemiecki, fiński, białoruski, rosyjski, japoński i wietnamski. Sama także przekłada poezję, prozę i literaturę popularnonaukową z francuskiego i angielskiego. Za przekład francuskich sonetów w 1993 otrzymała Nagrodę im. M. Zerowa.
Akcja większości jej książek rozgrywa się w Kijowie, bohaterkami są kobiety, a głównym polem zainteresowań autorki - ich kondycja na współczesnej Ukrainie. I wokół tych właśnie tematów toczyła się dyskusja podczas spotkania z Jewhenią Kononenko w Warszawie 24 marca. Spore emocje, zwłaszcza wśród męskiej części widowni, wywołał przeczytany przez autorkę fragment niepublikowanej jeszcze powieści "Szumna nicz" i fragment polskiego tłumaczenia książki "Bez mużyka" ("Bez faceta"). Faktycznie Kononenko nie zostawia suchej nitki na ukraińskich mężczyznach. Systematyzuje ich niczym biolog, a żadna z utworzonych przez nią grup nie wzbudza sympatii czytelników. Gwoli sprawiedliwości należy dodać, że kobiety przedstawione na takim tle też są mieszanką absurdu oraz spaczonego wyobrażenia o szczęściu, powołaniu i wyrzeczeniach. Podejście Jewhenii Kononenko do kwestii kobiecej troszkę mi przypomina stare hasło brytyjskich feministek: "Kobieta bez mężczyzny jest jak ryba bez roweru".
W zupełnie innej tonacji utrzymane było opowiadanie "Telefonna elehija", które organizatorzy przedstawili nam w postaci słuchowiska (świetny pomysł!). To właściwie dialog między dwojgiem starych ludzi, którzy znali się jako dzieci, a potem ich drogi się gdzieś rozeszły. Przypadkowe spotkanie i wielogodzinne telefoniczne rozmowy przez nie sprowokowane dały im na nowo możliwość przeżywania dawno zatraconych emocji.

wtorek, 24 marca 2009

Ukrainistyka UW

Moja Alma Mater zaprasza na studia ukrainistyczne.
Więcej informacji na stronie internetowej Katedry Ukrainistyki
Uniwersytetu Warszawskiego:

piątek, 20 marca 2009

Tajna wojna

Bardzo ciekawe było dzisiejsze spotkanie z prof. Timothym Snyderem, który promował polskie tłumaczenie swej książki "Tajna wojna. Henryk Józewski i polsko-sowiecka rozgrywka o Ukrainę". Prof. Snyder traktuje postać Józewskiego trochę inaczej niż polscy i ukraińscy historycy i nie rozpatruje jego polityki w kategorii klęski, którą narzucają późniejsze, tragiczne wydarzenia na Wołyniu. Wiele ciekawych rzeczy mówił o POW i o Prometeuszach, czyli praktycznie nieznanych aspektach polskiej polityki wschodniej i działalności polskiego wywiadu na Wschodzie.
Podczas spotkania czytano fragmenty książki. Porywające, napisane lekkim piórem, ze sporym dystansem do sprawy i bohaterów. Kupiłam książkę i z wielką przyjemnością zabieram się do jej czytania. Zresztą Timothy Snyder jest mi trochę znany dzięki Bohdanowi Hudiowi, który w swej "Zagładzie Arkadii" cytuje profesora.
Tak wygląda okładka książki, a na zdjęciu powyżej prof. Timothy Snyder.

Baner raz jeszcze

Mam prośbę do wszystkich, którzy wkleili mój baner, by raz jeszcze skopiowali kod i umieścili go na swej stronie. W poprzedni wkradł się błąd, został jednak usunięty i teraz wszystko powinno już działać jak należy.
Kod znajduje się w prawym dolnym rogu blogu.

czwartek, 19 marca 2009

Ukraiński Żurnal 3/2009

Mam w rękach nowy numer "Ukraińskiego Żurnalu". Ciekawy, bo poświęcony cerkwi, przede wszystkim moskiewskiego patriarchatu i przede wszystkim tej jej części, która działa na Ukrainie. Wiele tu mowy o rozgrywkach politycznych, o obciążeniach historycznych i współczesnym miejscu cerkwi jako instytucji w życiu politycznym i społecznym Ukrainy. To w części głównej UŻ, a w "Kulturewiu" wywiad z Bohdanem Rubczakiem, poetą i krytykiem jednym z czołowych przedstawicieli Ukraińskiej Grupy Nowojorskiej. Poza tym ciekawy artykuł o grupie artystycznej "Rewolucijnyj Eksperymentalnyj Prostir" z Kijowa i tekst o Leonidzie Mosendzu w stałej rubryce Marka Roberta Stecha.
W rubryce "Wdoma na czużyni" artykuły o emigracji i, nie-chwalęcy-się, mój tekst o filmie "Niewygodny" Grzegorza Linkowskiego.

środa, 18 marca 2009

Ołeksandr Żowna

O, taką książkę przywiozłam sobie z Ukrainy. Po polsku nazywałoby się to "Jej ciało pachniało zimowymi jabłkami". Książka jest zbiorem opowiadań na różnym bardzo poziomie, generalnie niezłym, choć zdarzają się wpadki (ale komu się nie zdarzają?) Trafiają się tam jednak również prawdziwe perełki. W literaturze Ołeksandra Żowny znalazłam to, co tak bardzo lubię u Marii Matios, czyli dużą wrażliwość na nieszczęścia prostych, biednych ludzi. Autor potrafi pochylić się nad swoimi bohaterami, pokazać jakiś urywek ich nieszczęśliwego życia, którego inni (my?) w swym biegu nie dostrzegają. To opowieści o wielkich dramatach, które rozgrywają się tuż obok: za ścianą naszego mieszkania, w lekarskiej poczekalni, w szpitalu, w szkole, w pociągu. Ktoś traci życie, ktoś nadzieję, ktoś miłość, a ktoś twarz...

wtorek, 17 marca 2009

Święto Szewczenki


Właśnie wróciłam z Olsztyna, gdzie ukraińska gromada z wielkim rozmachem świętowała 195. rocznicę urodzin Tarasa Szewczenki. W kilku "okołoolsztyńskich" miasteczkach odbywały się koncerty, których najważniejszą część stanowił występ aktorów Teatru im. Marii Zańkowieckiej we Lwowie. Bardzo to akademickie było, ale na bardzo wysokim poziomie. Trochę się tego pierwotnie obawiałam, zwłaszcza, że scenografia, którą lokalni organizatorzy przygotowali była czystą "szarawarszczyną". Aktorzy pokazali jednak klasę. Świetni - i jako aktorzy, i jako śpiewacy. Urzekł mnie zwłaszcza Maksym Wyszkwarok, obdarzony wręcz operowym głosem. Załączam zdjęcie z porannego koncertu w zamku w Kętrzynie (na pierwszym planie Lidia Ostrynśka - zasłużona artystka Ukrainy).
Po południu odbył się uroczysty koncert w Lidzbarku Warmińskim. Miał on zdecydowanie bardziej oficjalny charakter: ważni goście, oficjalne przemowy, wręczanie dyplomów... Po "zańkowszczanach" wystąpiła młodzież ze szkoły z ukraińskim językiem wykładowym w Górowie Iławeckim. Rewelacja! Dzieciaki tańczyły i śpiewały jak prawdziwi profesjonaliści. Wszystko było doskonałe, łącznie z kostiumami, oprawą muzyczną, itp. Poniżej zdjęcie dziewczynek w podolskim (chyba :) stroju ludowym.




czwartek, 12 marca 2009

Baner

Dzięki informatycznemu geniuszowi mojego męża mam baner. Można go wklejać w strony internetowe kopiując kod podany w prawym dolnym rogu blogu.
Zachęcam do wklejania i także wyrażam gotowość umieszczania logo czy banerów innych stron o zbliżonej tematyce.

niedziela, 8 marca 2009

marginesy.ua


Wczoraj odbył się wernisaż w galerii Zoya. Prace kijowskiego fotografika Pawła Zubiuka klimatem do złudzenia przypominały zdjęcia fotografików szkoły charkowskiej: Borysa Mychajłowa czy Mychajła Pedana. Podobna tematyka, podobny sposób podglądania świata i podobna maniera wydobywania (nakładania?) koloru. Jednym słowem - świetne wzorce.
Niestety autora nie było, bo wizy nie dostał. Cóż, jak zwykle triumf biurokracji nad sztuką.
Fotografie pochodzą głównie z bazaru Kureniwka, więc i scenografia przypominała pchli targ: na podłodze porozrzucano trochę starych rupieci i pożółkłych gazet. Załączam fotkę podłogi. A ponieważ jestem upiorną mamuśką wpatrzoną w swe dziecko jak w ikonę, nie jest to zwykła fotka podłogi z rekwizytami :)

sobota, 7 marca 2009

Zagłada Arkadii


„Słodką Darusię” odłożyłam na tak długo, bo w tym czasie tłumaczyłam „Zagładę Arkadii” Bohdana Hudia. Och, nawalczyłam się z terminologią historyczną i nabiedziłam nad polskimi cytatami! W książce było bardzo dużo cytatów z polskich źródeł. Nie mogłam tych cytatów po prostu przetłumaczyć na polski, tylko musiałam dotrzeć do każdej publikacji oddzielnie, znaleźć w niej stosowny fragment i go przepisać. Niby drobnostka, ale bardzo praco i czasochłonna. W dodatku – ku mojemu zdziwieniu – w Bibliotece Narodowej nie było wszystkich książek (nawet nowych, z lat 90.)

„Zagłada Arkadii” to rzecz o relacjach polsko-ukraińskich i konfliktach, które przez wieki spiętrzały się tak, że doprowadziły do tragedii na Wołyniu. Bohdan Hud' zbiera fakty i opinie porozrzucane po pracach wielu naukowców z różnych krajów, w tym przede wszystkim Daniela Beauvoisa. Wydobywa i interpretuje liczne dokumenty źródłowe. Praca Hudia to ukraiński głos w toczącej się od lat dyskusji na temat genezy i kształtu konfliktów polsko-ukraińskich.

Tłumaczenie jest już skończone. Czeka mnie tylko drobna konsultacja z Autorem i właściwie to wszystko.


czwartek, 5 marca 2009

Słodka Darusia


Powróciłam do przerwanego ponad rok temu tłumaczenia książki Marii Matios "Słodka Darusia". Za powieść tę autorka otrzymała w 2oo5 roku Nagrodę im. Tarasa Szewczenki.
Rzecz dzieje się - tak jak na ogół w literaturze Marii Matios - na Huculszczyźnie. W "Słodkiej Darusi", podobnie jak w "Nacji" pisarka maluje portrety zwykłych, często prostych i bardzo biednych ludzi, którzy nagle zostali skazani na konfrontację z Historią. Owa Historia nie pozostawia im wyboru, niszczy ich świat, łamie życiorysy, miażdży na proch nadzieje i nie daje niczego w zamian. Tytułowa Darusia, to kobieta, o której wieś mówi "słodka", by nie powiedzieć "głupia". To "Boży człowiek", który stał się "Boży", bo przeszedł przez piekło. Czy chorą głową może ogarnąć to, co jest nie do ogarnięcia? Czy niemym językiem może wypowiedzieć rzeczy niewypowiedziane? Darusia niesie w sobie straszną tajemnicę. Jej poznanie sprawia niemal fizyczny ból Ktoś kiedyś powiedział: "Nie daj mi, Panie, przeżyć tyle, ile mogę..."