wtorek, 26 maja 2009

Choroba gwiazdorska?

Ano, chyba niestety tak.
Wróciłam właśnie z Poznania z fantastycznej zresztą imprezy o nazwie "Ukraińska wiosna". Był to festiwal kultury ukraińskiej, zorganizowany z ogromnym rozmachem, bardzo ciekawy i bardzo różnorodny. Jednym z honorowych gości był Bohdan Stupka, co bez wątpienia świadczy o poziomie i prestiżu imprezy. Niemniej spotkanie z aktorem wywołało we mnie sporą mieszankę sprzecznych uczuć. Stupka z właściwą aktorom kokieterią opowiadał o swoim życiu i sukcesach, czarował licznie przybyłą publikę anegdotami z zamierzchłej przeszłości oraz prawił komplementy pod adresem Jerzego Hoffmana. Natomiast reagował agresją na wszystko, co ilością wazeliny nie dorównywało pytaniom w stylu "co pan robi, że jest pan taki genialny". A więc nie dowiedzieliśmy się, czy fakt, że zagrał w "Tarasie Bulbie", filmie odbieranym na Ukrainie jako antyukraiński, w jakiś sposób zaszkodził jego wizerunkowi. Nie dowiedzieliśmy się także, czy wspólne granie z synem i innymi członkami rodziny wywołuje między nimi jakieś konflikty. O udział w rosyjskojęzycznych filmach na Ukrainie już strach było pytać.
No, cóż. Właściwie po lekturze książki Rostysława Kołomijca "Prystrasti za Bohdanom", która jest biografią Bohdana Stupki, a właściwie jego hagiografią, niewiele powinno dziwić. Innym aktorom, nawet wybitnym, tego typu lizusostwo pewnie by przeszkadzało, czy ich w jakiś sposób krępowało, ale - jak widać - można z tym żyć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz