wtorek, 30 czerwca 2009

Wakacje!

Już za kilka dni będziemy w Czerniowcach i okolicach. Jak zwykle wrócę obładowana ukraińskimi książkami, bo to jest jedna z nielicznych kulturalnych rozrywek, którą można uprawiać latem w mieście. No, może czasami zdarzają się jakieś koncerty. Niestety zawsze jestem w Czerniowcach w wakacje albo w jakieś święta, więc nigdy nie udało mi się odwiedzić tamtejszego teatru. Złośliwi twierdzą, że to nic nie szkodzi. Ja jednak chciałabym się organoleptycznie przekonać o trafności-nietrafności ich opinii. Zwłaszcza, że Czerniowiecki Teatr wystawił bliską memu sercu "Słodką Darusię" Marii Matios. Nie jestem pewna, ale chyba był to pierwszy utwór pisarki, który zagościł na teatralnej scenie. Po Czerniowcach jej proza pojawiła się w Teatrze im. Łesia Kurbasa we Lwowie w postaci spektaklu na podstawie "Majże nikoły ne nawpaky". Polakom Czerniowiecki Teatr znany jest dzięki Helenie Modrzejewskiej, która miała tam swój niemieckojęzyczny debiut sceniczny.

Ale poza niedostępnym letnią porą teatrem, Czerniowce kuszą ciekawymi okolicami, gęstymi bukowymi lasami (wszak to Bukowina), w których czasami coś rośnie i bliskością Karpat. Na zdjęciu mój mąż na wiejsko-górskim szlaku (zeszłorocznych wspomnień czar).

piątek, 26 czerwca 2009

Teatr Woskresinnia w Warszawie

W ramach Festiwalu Sztuka Ulicy 27 czerwca, o godz. 22.00 przed PKiN w Warszawie (od strony ul. Marszałkowskiej) Teatr Woskresinnia ze Lwowa pokaże uliczną wersję swego "Wiśniowego sadu" według Antoniego Czechowa.

Obie wersje (uliczną i sceniczną) miałam okazję zobaczyć na lwowskim festiwalu "Złoty Lew" w październiku ubiegłego roku. Oba spektakle są kompletnie inne i oba warte obejrzenia. W wersji ulicznej jest coś niebywale ulotnego, aż pociągającego w tej ulotności i nostalgii. Miejsce akcji i aktorzy zostają jakby zaplątani w pastelowy tiul i posypani białymi płatkami z wiśniowych drzew. I w ten jedwabny świat wdziera się nowe. Wdziera się z hukiem, ogniem i dymem - jak przystało na porządny uliczny teatr.

Teatr Woskresinnia został założony w 1990 roku przez Jarosława Fedoryszyna i jest jednym z najaktywniejszych ukraińskich teatrów. Rocznie wystawia ok. 190 przedstawień, z czego 50-60 w różnych krajach świata. Łączy w swej twórczości tradycję teatru psychologicznego z najróżniejszymi współczesnymi formami i gatunkami. Jego repertuar stanowi światowa klasyka: Strindberg, Czechow, Pirandello, Pinter, Byron, Łesia Ukrainka, a taże autorskie scenariusze Jarosława Fedoryszyna. Teatr Woskresinnia jest również organizatorem międzynarodowego festiwalu teatralnego "Złoty Lew", odbywającego się we Lwowie co dwa lata na przełomie września i października.

---------
Źródło: Informacja o Teatrze Woskresinnia - strona internetowa teatru

czwartek, 18 czerwca 2009

"Ukraina Malowana"

Z okazji Święta Konstytucji Ukrainy Ambadador Ukrainy i Galeria Arttu zapraszają na wystawę współczesnego malarstwa ukraińskiego. Będzie ona trwała tylko trzy dni: od 2 do 5 lipca 2009. Wernisaż - 2 lipca 2009 r. o godz. 18.00

W wystawie weźmie udział czworo wybitnych ukraińskich malarzy: Maria Tertyczna, Oksana Wojciechiwska, Ołeksandr Dobrodij i Henadij Tyszczenko. O Dobrodiju pisałam już w swoim blogu. Poniżej więc kilka zdań na temat pozostałej trójki.

Maria Tertyczna - absolwentka Instytutu Dekoracji Sztuki im. M. Bojczuka w Kijowie oraz Akademii Narodowej Sztuk Pięknych i Architektury, członek Narodowego Związku Artystów Ukrainy. Mieszka i tworzy w Kijowie. Główną tematyką jej twórczości jest ukraińska wieś. Obrazy Tertycznej przesycone są barwami (patrz: zdjęcie na górze), emanują ekspresyjną, choć bardzo zrównoważoną masą kolorów.

Oksana Wojciechiwska - z wykształcenia i zawodu prawnik. Jej twórczość jest wyjątkowo intymna. Kolory - jaskrawe, ciepłe, bardzo czułe. W obrazach pełno nakładających się sprzecznych emocji: miłość i wątpliwość, spokój i żar, nadzieja i wątpliwość.

Henadij Tyszczenko - znany już z wcześniejszej wystawy w Galerii Arttu, jest absolwentem Charkowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Jego martwe natury łączą w sobie dosłowność języka malarskiego starych mistrzów z supremacją formy charakterystyczną dla sztuki współczesnej.

---------
Żródła: informacje o autorach- Galeria Arttu, zdjęcie obrazu Marii Tertycznej - ART Ukraine

środa, 17 czerwca 2009

68 lat temu urodził się Iwan Mykołajczuk

15 czerwca 1941 roku urodził się Iwan Mykołajczuk - wybitny ukraiński aktor, reżyser i scenarzysta. Zagrał 34 role filmowe, napisał 9 scenariuszy i dwa razy był reżyserem. Nazywano go twarzą i duszą ukraińskiego filmu - gwiazdą lat 60.-70.

Nawet w czasach radzieckiego totalitaryzmu i wszechobecnej cenzury Mykołajczuk był przede wszystkim ukraińskim aktorem - na tyle ukraińskim, że nazwano go "nacjonalistą". Był to wyrok, który sprawił, że Mykołajczuk nie otrzymał tytułu Narodowego Artysty ZSRR. Jego bohaterowie zawsze byli bardzo ukraińscy. Nigdy nie "cepeliowscy", lecz ukraińscy z krwi i kości. Wystarczy wspomnieć rolę kozaka Wasyla w filmie "Propała hramota". Mykołajczuk grał w sposób naturalny i niewymuszony i to stanowiło jego największy atut. Dlatego też filmy z jego udziałem do dziś są chętnie oglądane przez Ukraińców. I to nie tylko tych, których młodość przypadła na lata 60., ale także dużo młodszych.

Film "Cienie zapomnianych przodków", gdzie Mykołajczuk zagrał jedną z głównych ról oraz film "Biały ptak z czarnym znamieniem", zrealizowany przez Jurija Ilienkę wg. scenariusza Mykołajczuka, zdobyły międzynarodowe uznanie. W Związku Radzieckim "Białego ptaka..." odebrano jako prowokację i rozpętano wokół Mykołajczuka całą kampanię nienawiści: szczuto go, ciągano "po instancjach" i powoli wypychano z produkcji filmowej. Zacisnąwszy zęby, Mykołajczuk kontynuował pracę tam, gdzie było to możliwe i nakręcił jeszcze kilka ciekawych obrazów.

Odszedł na zawsze 3 sierpnia 1987 roku. Mówią, że rok po śmierci Mykołajczuka do jego rodzinnej wsi Czortoryj na Bukowinie powróciły bociany.

--------------------------
Źródło АРТ Вертеп

wtorek, 16 czerwca 2009

Ukraiński Żurnal 6/2009

Już sam tytuł rubryki głównej czerwcowego numeru UŻ wiele mówi o jej zawartości - "Między de jure i de facto". Zamiast szczegółowo omawiać kolejne artykuły, tym razem pozwolę sobie zacytować króciutkie fragmenty dwóch z nich. Cytaty są znamienne:
-Szanowni Państwo, u nas nie ma żadnej skali korupcji, bo u nas prócz korupcji w ogóle niczego nie ma. (Ołeksandr Bojczenko w tekście "Absolutna widnosnist' ukrajins'koho buttia")
-Ukraińskie sądy tak naprawdę w ogóle nie są sądami w normalnym znaczeniu tego słowa, gdyż nie są ani bezstronne, ani niezależne. (Tetiana Montian "Prawosuddia po-ukrajins'ky")
Jednym słowem numer pełen wrażeń. Poza dyskusją o kształcie i bezkształcie ukraińskiego sądownictwa oraz blaskach i cieniach ukraińskiego życia społecznego polecam rozmowę z Mykołą Rabczukiem na temat niezależnych instytucji demokratycznych na Ukrainie. W "Kultrewiu" warto zajrzeć do wywiadu z Jurijem Tarnawskim - poetą, przedstawicielem Grupy Nowojorskiej oraz - jak zawsze - do literackich i muzycznych recenzji.

piątek, 5 czerwca 2009

Hałyna Kruk w Warszawie

W herbaciarni Tea-Lady przy ul. Radnej 13 w Warszawie 17 czerwca o godz. 18.00 odbędzie się spotkanie z ukraińską poetką Hałyną Kruk.

Hałyna Kruk urodziła się w 1974 we Lwowie. Jest poetką, pisarką, tłumaczem z języka polskiego, rosyjskiego i białoruskiego oraz naukowcem, specjalizującym się w barokowej literaturze ukraińskiej. Laureatka dwóch prestiżowych konkursów: "Hranosłow" (1993) i "Prywitannia żyttia" (1993). Autorka zbiorów poezji: "Mandry w poszukach domu" (1997), "Slidy na pisku" (1997) i "Obłyczczia poza switłynoju" (2005). Jej wiersze były tłumaczone min. na język angielski, niemiecki, szwedzki, rosyjski i polski. Także autorka wierszy i opowiadań dla dzieci, publikowanych w czasopismach i antologiach oraz książek "Marko mandruje dowkoła switu" i "Ważko buty najmenszym", które zostały przełożone na 15 języków.

Wiersze w polskim tłumaczeniu podczas spotkania czytać będzie aktorka Iwona Głębicka.

Organizatorem spotkania jest Tygodnik Ukraiński "Nasze Słowo"


A oto wiersz Hałyny Kruk w przekładzie Anny Łazar:


* * *
szczupła dłoń ryby głaszcze dno
w jednym z głosów, jak w oknie
przejeżdżającego obok autobusu,
raptem
rozpoznajesz samego siebie, pomachasz doń
dłoń ryby dotyka serca
bierze je w garść ostrożnie –
obawia się je wystraszyć, być może
z cewki nadrzecznych głosów
rozwija się zwinny włos
wokół ciebie, ryby і jesiennych
myśli o sensie,
oświeceniu i zdradzie,
bo ktoś z drugiej strony serca i rzeki
do głosów przyczepia haczyki
podstępnych pytań, uszczypliwych słów
i łowi
dłoń ryby, jak śliską chwilę
i twoje serce na jej haczyku
trwożnie bije:
no i co narobiłeś?..

---------------
Zdjęcie poetki pochodzi z portalu Українська література

czwartek, 4 czerwca 2009

Ołeksandr Dobrodij

Kijowski malarz, reprezentujący pokolenie artystyczne, które wypracowało swój własny styl pod koniec ubiegłego wieku. Wiele jego prac można zaliczyć do nurtu, zwanego przez historyków sztuki "realizmem magicznym". Niektóre obrazy przedstawiają bajeczne postaci i dziwne istoty zawieszone w abstrakcyjnych światach. W innych dominują formy architektoniczne, fragmenty rzeźb czy teatralne rekwizyty. Wszystkie natomiast przepełnione są pastelowym ciepłem, powietrzem i delikatnością.
Dobrodij jest artystą bezpośrednim i szczerym w swej wypowiedzi. Prace jego nie są często wystawiane. W Polsce kilka obrazów obejrzeć można w warszawskiej galerii "Arttu".

Na zdjęciu obraz pt. "Dialog" z 2004 r.

poniedziałek, 1 czerwca 2009

Jerzy Hoffman w Poznaniu

W trakcie "Ukraińskiej Wiosny" w Poznaniu miałam ogromny zaszczyt przeprowadzić wywiad z Jerzym Hoffmanem. Wywiad ten ukaże się niebawem w "Naszym Słowie".
Uczestniczyłam także w spotkaniu z reżyserem po projekcji filmu "Ukraina - narodziny narodu" i muszę przyznać, że bardzo podobało mi się podejście Hoffmana do rozmówców. Zwłaszcza jego stoicki spokój w zderzeniu z dyskutantami, dla których Wołyń jest początkiem a nie finałem konfliktów polsko-ukraińskich. Zresztą sam Hoffman i w czasie tego spotkania i podczas naszego wywiadu kilkakrotnie podkreślał, że z podobnymi reakcjami ciągle się spotyka po obu stronach granicy i że jego film po prostu nie jest adresowany do tego rodzaju publiczności. To nie jest film dla oszołomów. To jest film dla widza myślącego - mówi reżyser i trudno się z nim nie zgodzić, nawet mając do "Ukrainy..." pewne zastrzeżenia natury technicznej, historycznej czy politycznej.
Ciekawa jestem, jak rozwiąże się sprawa dystrybucji serialu na Ukrainie i w Polsce. Jak na razie sam Hoffman przyznaje, że wszelkie negocjacje stanęły w martwym punkcie. Oby nie skończyło się to tak, jak w przypadku "Ogniem i mieczem", kiedy film został nielegalnie wyemitowany przez ukraińską telewizję, a ukraiński sąd stwierdził, że Jerzy Hoffman nie jest właścicielem praw autorskich do własnego dzieła.